Falmic
Aktualna ranga:
Administrator
Data urodzenia:
16 BBY
Data wstąpienia:
22 ABY
Gatunek:
Człowiek
Wzrost:
182cm
Kolor włosów:
Brązowe
Kolor oczu:
Niebieskie

Biografia

Przed przyjęciem do Bractwa Sithów

Falmic wraz ze swoja matką Katriną podróżowali po nieznanych terytoriach z dala od zamieszkałych systemów. Kobieta nazywała siebie poszukiwaczem skarbów, choć bardziej adekwatnym określeniem było „złomiarz”. Na zniszczonych okrętach, bazach, stacjach i wszelakiego rodzaju wrakach znajdowali unikatowe przedmioty, na które był popyt. Czasami były to jakieś cenniejsze artefakty. Zwykle trafiali jednak na różnego rodzaju śmieci, które udawało się upłynnić z minimalnym zyskiem. Katrina była specjalistką od wyłuskiwania ziaren prawdy z zasłyszanych plotek, starych opowieści czy zapisków w kronikach. Mawiała również, że skarby wzywają ją do siebie. Tak było i tym razem – przeczucie podpowiadało jej, że czeka na nich coś, co odmieni ich dotychczasowe życie. Przeczucie, które nie osłabło po prawie 2 miesiącach bezowocnych poszukiwań. W końcu go odnaleźli - ogromny wrak zawieszony wśród gwiazd. Okręt wyglądał na stary, nawet bardzo. Wskazywał na to pewnego rodzaju prymitywizm w jego budowie i zewnętrznym wyposażeniu. Najbardziej unikatowy był emblemat na jego kadłubie. Przypominał on chłopakowi symbol jednego ze starożytnych Imperiów Sithów z jednej z ksiąg które posiadała jego matka, ale nie potrafił sobie przypomnieć którego. Nie zdążył zasięgnąć porady Katriny, gdyż ku jego zaskoczeniu, zaczęły nim targać sprzeczne odczucia. Z jednej strony czuł, że okręt go wzywa, wręcz błaga, aby postawił na nim stopę. Z drugiej jednak, odczuwał trudny do opisania niepokój, który podpowiadał, że lepiej zawrócić. Matka się oczywiście na to nie zgodziła. Nie była typem człowieka, który chowałby się z powodu złych przeczuć dzieciaka, nawet swojego własnego. Ubrani w kombinezony, opuścili pokład „Dziecięcego snu”. We wraku panowała ciemność. Nie było widać żadnych, choćby najdrobniejszych śladów życia. Na mostku przywitały ich unoszące się w próżni zniszczone elementy wyposażenia i zwłoki załogi. Katrina została na miejscu, zaś Falmic rozpoczął samotną eksplorację. Odwiedzał kajutę po kajucie, szukając jakichś ciekawych przedmiotów. Niestety - bez powodzenia. Stare, zniszczone ubrania czy niedziałająca, rozpadająca się w rękach broń to nie są rzeczy, które można z powodzeniem sprzedać. Przez komunikator dobiegł głos matki, której udało się podłączyć do głównego komputera. Znalazła w nim dziennik pokładowy. Wrak pochodził z Wojen Klonów, ale nie przynależał ani do Republiki, ani do Separatystów. Z informacji wynikało także, że statek przemierzał jakąś trasę zgodnie z planem i nic nie wskazywało na to iż cokolwiek się wydarzy. Niestety, nikt nie zdążył zapisać, co tak naprawdę się stało, że statek zawisł nagle w przestrzeni kosmicznej. Otwierając jedną z kajut Falmic usłyszał syk powietrza. Zaskoczyło go to, gdyż na statku nie powinno być żadnego pomieszczenia, do którego jeszcze nie wdarła się próżnia. Ale jeszcze bardziej zaskoczyło go ciało, które z impetem wyleciało z kajuty. Była to postać w czarnym płaszczu. Z krzykiem odskoczył od drzwi i patrzył na zawieszone w próżni zwłoki. Pod płaszczem krył się szkielet ubrany w czarną skórzaną tunikę, do pasa miał przytroczone dwa miecze świetlne. Uwolnił nieboszczyka od tego ciężaru i przyjrzał się zdobyczy. Identyczne rękojeści koloru brązowego z czerwonymi akcentami – proste, ale kunsztowne i tajemnicze. Nie zastanawiając się dłużej, schował bronie do plecaka i spróbował nawiązać kontakt z matką. Kolejne wezwania pozostawały bez odpowiedzi, więc postanowił udać się na mostek. Nagle usłyszał śmiech i z przerażeniem zdał sobie sprawę, że rozbrzmiewa on tylko w jego głowie. Zaczął biec, a śmiech stawał się coraz głośniejszy, aż w końcu zamienił się w krzyk. Starając się zachować jakąkolwiek jasność umysłu, dotarł na mostek i stanąłem sparaliżowany na widok zjawy! W prawej ręce dzierżyła czerwony miecz świetlny, a w lewej jego matkę, a raczej jej górną część. Skamieniały ze strachu patrzył jak Katrina porusza ustami, próbując coś powiedzieć. Zrozumiał przekaz – „uciekaj synu, uciekaj”. Tajemnicza istota z jakiegoś powodu go ignorowała, więc niewiele myśląc podskoczył i odbijając się od ściany ruszył w stronę zadokowanego statku. Dopiero wtedy zjawa odwróciła się i podążyła jego śladem w zatrważającym tempie zmniejszając dystans między nimi. Falmic wiedział, że nie ucieknie, ale nie chciał zginąć bez walki, jak tchórz. Zatrzymał się i wyjął swoje znalezisko z plecaka. Śmiech w jego głowie ucichł, strach uleciał, aktywował miecze - z obu rękojeści wysunęły się krwistoczerwone, świetliste klingi. Matka wyszkoliła go w korzystaniu z wielu rodzajów broni tak białej jak i energetycnej. Przyjął więc pozycję i zaatakował potwora. Wszystkie ciosy zostały zablokowane i chłopak zdał sobie sprawę, że zjawa bawi się nim, napawa przewagą, jaką ewidentnie posiada. Falmic tak bardzo skupił się na wyszukiwaniu luk w obronie, że nie zauważył lewej ręki przeciwnika zbliżającej się do jego biodra. Poczuł straszliwy ból i stracił przytomność.

Ocknął się na pokładzie „Dziecięcego Snu” w fotelu pilota. W rękach miał wyłączone miecze świetlne, a statek znajdował się w nadprzestrzeni na kursie na planetę Bastion. Jak i dlaczego? Jedyną odpowiedzią był śmiech, ten sam, który słyszał we wraku.
Przez kolejne pół roku błąkał się od systemu do systemu, żyjąc z zaoszczędzonych pieniędzy. Miecze świetlne, pamiątka tych przerażających zdarzeń, leżały bezpiecznie w schowku. Z letargu wyrwało go niecodzienne spotkanie na planecie Gardir. W kantynie, gdzie próbował wtopić się w tłum, by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi, nagle dosiadła się do niego starsza kobieta i bez słowa wstępu zapytała: „kim jesteś, młodziku?”. Nauczony doświadczeniem kazał babci spadać, zanim wyciągnie blaster i jej odstrzeli co nieco. Ona się tylko uśmiechnęła i powiedziała: „Nie zdążysz, nie jesteś aż tak szybki” i figlarnie się uśmiechnęła. W taki oto sposób zyskał nowego towarzysza.
Przedstawiła się jako Katalena, Jedi i samotniczka. Żyła bardzo skromnie w cieniu, ukrywając się przed inkwizytorami i łowcami Jedi. Falmic zamieszkał w jej szałasie, skrytym w gęstym lesie z dala od ludzkich siedzib. Czas spędzali na rozmowach o historii Galaktyki i Zakonu Jedi. Katalena uczyła chłopaka o Mocy i podstawach posługiwania się nią. Pomału młodzieniec otwierał się przed kobietą, pokazał zdobyte miecze i opowiedział związaną z nimi historię. Postanowił je zachować. Ze słów Kataleny jasno wynikało, że kolor kryształu nie ma znaczenia, liczą się czyny i to właśnie one decydują o losie każdego użytkownika Mocy.
Pewnego razu wybrali się do kosmoportu po zapasy i informacje. W drodze powrotnej Katalena nagle się zatrzymała. Pokazała Falmicowi, że ma być cicho i aktywowała swoje dwa miecze świetlne. Nagle z góry spadły cztery zakapturzone postacie, bliźniaczo podobne do tej, którą chłopak spotkał kiedyś na wraku i która pozbawiła życia jego matkę. Dzierżyły one w dłoniach miecze świetlne i zdecydowanie nie przyszły na pogaduszki. Zaatakowały, ale celem ataku była kobieta.
Katalena nie wahała się ani chwili. Odbiła atak najbliższego napastnika i zręcznie przecięła go wpół. Chwilę potem następny oberwał, tym razem w dłoń, w której trzymał miecz. Dosłownie w kilka sekund cała czwórka leżała martwa, a Falmic stał jak zahipnotyzowany i podziwiał jej umiejętności. Nagle Jedi odwróciła się i nieznoszącym sprzeciwu tonem rozkazała chłopakowi uciekać. Nie rozumiał dlaczego, ale ufał jej i wiedział, że bez broni na niewiele się zda. Schował się więc w krzakach, skąd miał doskonały widok na polanę i Katalenę. Bez żadnego ostrzeżenia pojawił się kolejny napastnik. Wygląd tego nie sugerował, ale Falmic wiedział, że był inny od poprzedników. Mimo dzielącej ich odległości czuł strach. Powróciły wrażenia i dźwięki z wraku. Wiedział co się stanie, ale nie był w stanie nic zrobić. Bezradnie patrzył, jak po krótkim starciu Katalena zostaje przebita, jednocześnie zadając napastnikowi ostateczny cios. W głowie chłopaka rozlegał się nieznośny krzyk, ale zmusił się do ruchu, podbiegł do niej. Kobieta jeszcze żyła. Spojrzała na niego i powiedziała: „On był ostatni”. Uśmiechnęła się po raz ostatni i znieruchomiała, zaś narastający krzyk w głowie Falmica pozbawił go przytomności. Gdy się ocknął, jej ciała nie było, pozostały tylko szaty w miejscu, w którym zmarła. Niewiele myśląc zabrał jej płaszcz i udał się do szałasu. Szybko się spakował i udał do „Dziecięcego Snu”, by opuścić tą przeklętą planetę.

Uczucie strachu, samotności i beznadziei nie chciało go opuścić samoistnie. Skoncentrował się na tych niewielu naukach, które zdążyła przekazać mu Katalena – Nie ma emocji, jest spokój – brzmiało zdanie z kodeksu Jedi. Skupienie i medytacja pozwoliły mu zwalczyć strach i odzyskać jasność umysłu. Problem jednak pozostał – co dalej? Odpowiedź wydała się prosta i oczywista – poszukiwania.

Kolejne lata minęły mu na pogłębianiu swojej wiedzy na temat Mocy. Eksplorowane ruiny dawnych świątyń udzielały skąpych odpowiedzi, ale pozwalały przeżyć dzięki znajdowanym tam artefaktom.

Kolejnym przystankiem w jego podróży, była planeta Oris’An i znajdujące się tam ruiny. Pozostałości budowli posiadały wejście do podziemi, które niestety wyglądało na otwarte. Mężczyzna był przekonany, że nie znajdzie już w środku nic wartościowego, skoro ewidentnie szabrownicy zdołali już się dostać do środka. Mimo wszystko, wiedziony przeczuciem zapuścił się w głąb labiryntu podziemnych korytarzy. Tak jak niegdyś, coś pchało go dalej.

Błąkając się już jakąś chwilę, w końcu usłyszał poruszenie gdzieś w oddali. Wyczuwał czyjąś obecność, istoty znacznie mroczniejszej. Jednak gdy tylko jego świadomość zbliżyła się do źródła, aura raptownie zniknęła. Nie był pewny czy to co wyczuł było jedynie echem w Mocy, czy jednak fizyczną osobą, która właśnie ukryła swój potencjał, wyczuwając również jego obecność. Przygotowany na każdą ewentualność ruszył dalej. Po wejściu do większego pomieszczenia na końcu korytarza, został raptownie zaatakowany. Postać o białej skórze spadła na niego z góry aktywując dwa krwistoczerwone ostrza. Falmik został zepchnięty do defensywy, acz kobieta ewidentnie się z nim bawiła testując jego umiejętności. Wojowniczka nagle wycofała się z pojedynku i odskoczyła na jeden z powalonych filarów komnaty. Zainicjowała rozmowę, która w końcu przeniosła się na powierzchnię do namiotu przy kubku Kaffu, Sithańska Mistrzyni wyjaśniła Falmicowi co tutaj robi. Okazało się, że szukała właśnie jego, a ich spotkanie nie było przypadkiem. Od pewnego czasu był pod obserwacją Bractwa, jako ewentualny kandydat na Adepta. Jednakże wpierw musiał zostać sprawdzony, ponieważ Sithowie nie przyjmują do siebie byle kogo. Ostateczny test wyszedł na tyle pozytywnie, że postanowiła dać Falmikowi szansę i zabrała go na Korriban. Jego Miecze świetlne, zostały zabezpieczone przez Mistrzyni Kallistę i przekazane Strażnikom Wiedzy do zbadania, zaś warunkiem ich odzyskania stało się ukończenie Akademii Sith.

Po wstąpieniu do Bractwa Sithów

Wygląd

Człowiek, wzrost 182cm, waga około 80kg. Niebieskie oczy, brązowe włosy. Brak znaków szczególnych. Element nieodłączny – okulary przeciwsłoneczne. Noszone, by ukryć pogardliwy wzrok, którym obdarza każdą napotkaną istotę.

Charakter

Falmic jest cynikiem, osobą która mało interesuje się problemami galaktyki. Liczy się zysk i wiedza. Chętnie jednak udzieli pomocy (najczęściej za opłatą), jeśli ktoś się do niego o nią zwróci, ale nie powtrzyma się od złośliwych komentarzy, jeśli uzna je za konieczne (co ma miejsce w 10 przypadkach na 10).

Jego mottem jest ‘nie ma problemu, są rozwiązania’ i z takim podejściem podchodzi do wszystkiego. Z jednej strony stara się zawczasu przygotować komplet potrzebnych (mniej lub bardziej) informacji nt. miejsca, obiektu czy celu. Z drugiej, gdy przychodzi co do czego, zdaje się na swoją intuicję i mistrzowskie wręcz zdolności do improwizacji.

Umiejętności

Umiejętności Mocy

Mistrzyni Jedi, która szkoliła Falmica, nie miała zbyt wiele czasu, by nauczyć go czegoś więcej, niż podstaw telekinezy. Sam podczas swoich podróży odnalazł zapiski o wielu technikach, niestety bez pomocnej dłoni nie był w stanie ich sobie przyswoić.

Jedyna umiejętność, którą w sobie rozwinął, to pasywne wyczuwanie istot oraz obiektów, bez potrzeby ‘sięgania’ po Moc.

Umiejętności walki mieczem świetlnym

Brak, nigdy nie uczył się żadnej konkretnej formy czy stylu.

Inne umiejętności

Matka nauczyła go podstawowych zasad działań z ukrycia, które Falmic rozwinął do perfekcji przez lata swoich podróży. Był jak duch i istniało bardzo niewiele istot w galaktyce, które były by w stanie go wyczuć, namierzyć.

Dodatkowo, mimo iż nie przeszedł żadnego specjalistycznego szkolenia, lata doświadczenia pozwoliły mu biegle opanować korzystanie z wibronoża. Tak w walce na bliski dystans, jak i celnym rzucaniu tą bronią.

Spis treści

This site is not endorsed by Lucasfilm Ltd. or Disney and is intended for entertainment and information purposes only. The official Star Wars site can be found at www.starwars.com. Star Wars, the Star Wars logo, all names and pictures of Star Wars characters, vehicles and any other Star Wars related items are registered trademarks and/or copyrights of Lucasfilm Ltd., or their respective trademark and copyright holders.

All original content of this site, both graphical and textual, is the intellectual property of Brotherhood of the Sith – unless otherwise indicated.